Zaczne od rzeczy najważniejszej
Z jednej strony wyjść z tego chce, ale z drugiej chce w tym zostać..
Słowa są banalne, wiem.. ale ciężko mi bardzo, pisząc to łzy lecą mi ciurkiem i chyba wskazuje to na to, ze jednak większa część ma tego dość i chce z tego się wyplątać.
Moja waga początkowa w gimnazjum to 49 kg na 160
Tknęło mnie cos, że mam schudnąć choć i tak nie należałam do grubych, ja jednak tak uważałam
Przestałam jeść słodycze. Było to dokładnie w ferie. 2 tygodnie wolnego odmieniło moje życie.
Potem zaczęłam ogarniczać jedzenie, zaczęłam ćwiczyć..
Schudłam 5 kg. Ważyłam 44 kg.
Wróciłam do szkoły, wydawało się, ze jest normalnie, chyba tak nie było
Ciągłe pytania nauyczycieli co sie dzieje z moim ciałem i ze mną, czy choruje, czy mama wie?
Dobijało mnie to, weszłam na wagę. Po kolejnym tygodniu 43 kg na wadze. Zaczęło mnie to męczyć, ze moje dłonie trzęsą sie tylko gdy chce coś zjeść, wiedziałam w środku, ze nie mogę. Biorąc gryza kanapki szłam do lustra i mówiłam " Mój Boże.. przytyłam.."
Cała sytuacja możliwe, że narastała z powodu spraw rodzinnych, z powodu ojca alkoholika. To był ból.
Od 2 lat nie mieszka ze mną, ale olewa mnie pijąc, może to też powód?
Dobrze, wracam już do tego co mówiłam wcześniej.
Odchodziłam od lustra biegając do mamy i pytajac sie czy przytyłam choć nie jadłam prawie nic, choć wisialy na mnie ubrania wciąż pytałam.
Nadszedł dzień.. wzięłam żyletke z nie wiem jakiego powodu i pokaleczyłam sobie ręce ze złości na to, ze zjadłam.
Zobaczyła to koleżanka, dowiedziala sie Pani, trafiłam do szkolnej Pani psycholog. Kazała mi iść do poradni, ja powiedziałam, że wezme sie za siebie i NIE pojade. Tak zrobiłam. Wróciłam do wagi 47 i żyłam "normalnie". A przynajmniej tak mi sie wydawało. Pod koniec wakacji stawało sie ciężej, coś we mnie wracało małymi drogami.. Próbowałam o tym nie myśleć. Poszłam do liceum. Tak wszystko zaczęło wracać lecz gorzej.. 2 podwojonej sile..
W gimnazjum myślałam, że to już jest straszny stan, to była błachostka to tego co dzieje sie teraz.
W następnym poście będe kontynuować moje wypowiedzi.. będą bardziej derastyczne, wiec jeżeli ktoś ma uraz do takich rzeczy, ostrzegam, nie czytać i nie oglądać obrazków.
Przeczytałem ponownie, pomyślałem... Kurczę, smutno mi się zrobiło. Rzadko kiedy tak działają na mnie czyjeś opowieści, wypowiedzi. W dalszym ciągu jestem z Tobą. Zostawiłem Ci komentarz na Zapytaj. Mam nadzieję, że w ogóle będziesz miała ochotę porozmawiać.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuń"przerabiałam" kwestę zaburzeń odżywiania, więc doskonale wiem jak jest to skomplikowane. W wieku 14 lat (w sumie wcześniej, od 14 roku życia pełnoobjawowo) zaczęła się bulimia. Miałam faktyczną nadwagę (ok. 10 kg.). W ciągu roku, regularnie objadając się i wymiotując, a później będąc 2-3 dni na "ostrej" diecie schudłam 25, niszcząc przy okazji zdrowie. Mimo wszystko nie żałuję, gdyż po latach udało mi się osiągną tzw. "złoty środek". Dziś mam 29 lat, 100% zdrowia, energii, wykształcenie, pracę, olbrzymi bagaż doświadczeń, masę dystansu do życia i siebie samej, a także sylwetkę, o którą walczyłam tak długo. Od przeszło 10 lat udaje mi się bez zbędnej kontroli utrzymać wagę na mniej więcej tym samym poziomie, w zdrowy sposób, kompletnie nie myśląc o tym na co dzień . Sądzę, że Tobie też się uda:) Jeśli chcesz porozmawiać, poradzić się, napisz e-maila na adres: aryan84@op.pl.
Pozdrawiam
Dziękuję, że jesteście..
OdpowiedzUsuńWybaczcie, ze tak późno, ale brak mi sił