Przepraszam, że dopiero dziś..
To wszystko mnie przerasta, mam dość, kompletnie dość, z dnia na dzień jest coraz gorzej i ciężej, łyk herbaty sprawia mi kłopot..
Jest to straszne, nie mogę dac sobie już rady, chce, ale nie daje.
Pojawiają mi sie myśli czy lepiej nie byłoby mi w szpitalu na oddziale, może wtedy bym z tego wyszła?
Nie wiem co robić.
W środe jade na wizytę i przekonam sie czy będe miała terapie z osobą, którą chce, jezeli ona nie będzie miała czasu nie wiem co wtedy zrobię..
Boje sie, ze już terapie nie pomoga mi w moim problemie.
Boję sie. Bardzo.
Chce żeby było jak dawniej, zebym bez problemu mogła wziąść kanapke do ust..ale już.. nie potrafie.
anoreksja-helpmelife
poniedziałek, 18 listopada 2013
sobota, 16 listopada 2013
Wstęp, rozpoczęcie.. a kiedy zakończenie?
Zaczne od rzeczy najważniejszej
Z jednej strony wyjść z tego chce, ale z drugiej chce w tym zostać..
Słowa są banalne, wiem.. ale ciężko mi bardzo, pisząc to łzy lecą mi ciurkiem i chyba wskazuje to na to, ze jednak większa część ma tego dość i chce z tego się wyplątać.
Moja waga początkowa w gimnazjum to 49 kg na 160
Tknęło mnie cos, że mam schudnąć choć i tak nie należałam do grubych, ja jednak tak uważałam
Przestałam jeść słodycze. Było to dokładnie w ferie. 2 tygodnie wolnego odmieniło moje życie.
Potem zaczęłam ogarniczać jedzenie, zaczęłam ćwiczyć..
Schudłam 5 kg. Ważyłam 44 kg.
Wróciłam do szkoły, wydawało się, ze jest normalnie, chyba tak nie było
Ciągłe pytania nauyczycieli co sie dzieje z moim ciałem i ze mną, czy choruje, czy mama wie?
Dobijało mnie to, weszłam na wagę. Po kolejnym tygodniu 43 kg na wadze. Zaczęło mnie to męczyć, ze moje dłonie trzęsą sie tylko gdy chce coś zjeść, wiedziałam w środku, ze nie mogę. Biorąc gryza kanapki szłam do lustra i mówiłam " Mój Boże.. przytyłam.."
Cała sytuacja możliwe, że narastała z powodu spraw rodzinnych, z powodu ojca alkoholika. To był ból.
Od 2 lat nie mieszka ze mną, ale olewa mnie pijąc, może to też powód?
Dobrze, wracam już do tego co mówiłam wcześniej.
Odchodziłam od lustra biegając do mamy i pytajac sie czy przytyłam choć nie jadłam prawie nic, choć wisialy na mnie ubrania wciąż pytałam.
Nadszedł dzień.. wzięłam żyletke z nie wiem jakiego powodu i pokaleczyłam sobie ręce ze złości na to, ze zjadłam.
Zobaczyła to koleżanka, dowiedziala sie Pani, trafiłam do szkolnej Pani psycholog. Kazała mi iść do poradni, ja powiedziałam, że wezme sie za siebie i NIE pojade. Tak zrobiłam. Wróciłam do wagi 47 i żyłam "normalnie". A przynajmniej tak mi sie wydawało. Pod koniec wakacji stawało sie ciężej, coś we mnie wracało małymi drogami.. Próbowałam o tym nie myśleć. Poszłam do liceum. Tak wszystko zaczęło wracać lecz gorzej.. 2 podwojonej sile..
W gimnazjum myślałam, że to już jest straszny stan, to była błachostka to tego co dzieje sie teraz.
W następnym poście będe kontynuować moje wypowiedzi.. będą bardziej derastyczne, wiec jeżeli ktoś ma uraz do takich rzeczy, ostrzegam, nie czytać i nie oglądać obrazków.
Z jednej strony wyjść z tego chce, ale z drugiej chce w tym zostać..
Słowa są banalne, wiem.. ale ciężko mi bardzo, pisząc to łzy lecą mi ciurkiem i chyba wskazuje to na to, ze jednak większa część ma tego dość i chce z tego się wyplątać.
Moja waga początkowa w gimnazjum to 49 kg na 160
Tknęło mnie cos, że mam schudnąć choć i tak nie należałam do grubych, ja jednak tak uważałam
Przestałam jeść słodycze. Było to dokładnie w ferie. 2 tygodnie wolnego odmieniło moje życie.
Potem zaczęłam ogarniczać jedzenie, zaczęłam ćwiczyć..
Schudłam 5 kg. Ważyłam 44 kg.
Wróciłam do szkoły, wydawało się, ze jest normalnie, chyba tak nie było
Ciągłe pytania nauyczycieli co sie dzieje z moim ciałem i ze mną, czy choruje, czy mama wie?
Dobijało mnie to, weszłam na wagę. Po kolejnym tygodniu 43 kg na wadze. Zaczęło mnie to męczyć, ze moje dłonie trzęsą sie tylko gdy chce coś zjeść, wiedziałam w środku, ze nie mogę. Biorąc gryza kanapki szłam do lustra i mówiłam " Mój Boże.. przytyłam.."
Cała sytuacja możliwe, że narastała z powodu spraw rodzinnych, z powodu ojca alkoholika. To był ból.
Od 2 lat nie mieszka ze mną, ale olewa mnie pijąc, może to też powód?
Dobrze, wracam już do tego co mówiłam wcześniej.
Odchodziłam od lustra biegając do mamy i pytajac sie czy przytyłam choć nie jadłam prawie nic, choć wisialy na mnie ubrania wciąż pytałam.
Nadszedł dzień.. wzięłam żyletke z nie wiem jakiego powodu i pokaleczyłam sobie ręce ze złości na to, ze zjadłam.
Zobaczyła to koleżanka, dowiedziala sie Pani, trafiłam do szkolnej Pani psycholog. Kazała mi iść do poradni, ja powiedziałam, że wezme sie za siebie i NIE pojade. Tak zrobiłam. Wróciłam do wagi 47 i żyłam "normalnie". A przynajmniej tak mi sie wydawało. Pod koniec wakacji stawało sie ciężej, coś we mnie wracało małymi drogami.. Próbowałam o tym nie myśleć. Poszłam do liceum. Tak wszystko zaczęło wracać lecz gorzej.. 2 podwojonej sile..
W gimnazjum myślałam, że to już jest straszny stan, to była błachostka to tego co dzieje sie teraz.
W następnym poście będe kontynuować moje wypowiedzi.. będą bardziej derastyczne, wiec jeżeli ktoś ma uraz do takich rzeczy, ostrzegam, nie czytać i nie oglądać obrazków.
Może pierw się przedstawie
Cześć.
Chciałabym zacząć od przedstawienia się, opisania Wam wszystkim, którzy się sytuacją zainteresują swoje zainteresowania. Bardzo zależy mi na tym by poznać Was, Wasze opinie.
Komentować moje posty może każdy kto tylko tego chce, dorośli czy moi rówieśnicy.
Historia mojego życia jest derastyczna i ciężka, trwa do dziś, narazie się nie kończy i boję się..że nie skończy nigdy. Anoreksja.
Mam na imię Kamila i mam 16 lat. Chodze do 1 liceum. Zazwyczaj uczyłam się dobrze, teraz sie to zmienia, nie wskazuje to tylko cięższy materiał niż w gimnazjum, ale też brak skupienia, rozdrażenie, rozpacz, płacz, myśli i gniew.
Lubie zwierzęta. Kocham swoją rodzine, która jest mi naprawdę bliska. Zawsze staram sie mówić i robić tak by druga osoba nie płakała, nie znosze tego, nawet gdy nie jest to przeze mnie. Sprawia mi ból gdy drugiej osobie coś sie dzieje, gdy ma problem. Nie nawidzę sie ważyć, bo zawsze płacze gdy z niej zejde, ale o tym potem..
Moją wadą jest szybkie przywiązywanie sie do ludzi, za szybko co niektórym ufam.
Postanowiłam założyć tego blooga, aby prosić Was o wsparcie, opinie, Wasze myśli, doświadczenia. Potrzebuję mobilizacji. Drugim powodem dla którego tu jestem jest to, że chce sie z Wami tym podzielić i błagać Was..abyście nie robili tego nigdy co ja, abyście byli tacy jacy jesteście. Ja żałuje tego co zaczęłam i choć chce, skończyć nie mogę. Chce rozmawiać z Wami i czuć się lepiej, wiedzieć, że gdy odwiedzę mojego blooga to inni są ze mną, pomagają mi i motywują to walki z chorobą.
Narazie tyle, czekam na Was i dziękuję z całego serca za jakiekolwiek słowa.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)